INTENCJA MI NA MARZEC

Aby Wielki Post był czasem sprzyjającym naszej przemianie.

6 lutego 2011

5 luty - Maryjny Dzień Skupienia dla Czcicieli Matki Bożej

Z cyklu „Chcę być bardziej znana i miłowana”. W parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bielsku-Białej.


TYLKO MIŁOŚĆ JEST TWÓRCZA – św. Maksymilian i Kardynał Stefan Wyszyński – Świadkowie Miłości


9.00 – Msza św. z homilią Ks. Prałata Krzysztofa Ryszki
10.00 – Konferencja - O. dr Piotr Cuber OFM Conv
11.00 – Konferencja – Ks. Jacek Pędziwiatr
12.00 – przerwa
12.30 – Konferencja - Ks. Prałat Krzysztof Ryszka
13.00 – Wystawienie Najświętszego Sakramentu i Pierwszosobotnie Nabożeństwo Wynagradzające Niepokalanemu Sercu Maryi





Nasze spotkanie rozpoczęliśmy o godz. 9 Mszą św. Homilię wygłosił ks. Prałat Krzysztof Ryszka, który porównał dwie wyjątkowe postacie – św. Maksymiliana Marię Kolbego oraz Kardynała Stefana Wyszyńskiego. 
Chociaż byli mizernego zdrowia, pozostawili po sobie wielkie dzieło. Obaj bezgranicznie oddali się Niepokalanej. „Niewolnik Maryi” – tak mówił o sobie Prymas Tysiąclecia. Niewolnik Maryi – ten, który z własnej woli powierzył się Najświętszej Matce, jako narzędzie w Jej rękach.


Następnie wysłuchaliśmy konferencji Św. Maksymilian – Czciciel Maryi Niepokalanej, którą przygotował O. dr Piotr Cuber, Asystent Rycerstwa Niepokalanej Krakowskiej Prowincji Franciszkanów.  

Kim jesteś, o Niepokalana?

Jak podkreślił o. Piotr, św. Maksymilian, bardzo dobrze wykształcony, był bardziej praktykiem niż teoretykiem. Nie można zaniedbywać pogłębiania wiedzy, studiowania, ale najlepszą drogą do poznania Maryi jest modlitwa i wiara, a także uczynki miłosierdzia względem bliźnich.

Tylko miłość jest twórcza

Z MIŁOŚCI został stworzony świat. MIŁOŚĆ łączy Trójcę Świętą. Nas również powinna łączyć MIŁOŚĆ. O. Piotr przytoczył słowa Sługi Bożego Jana Pawła II: „Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka? Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale pytanie zasadnicze: czy wolno? I w imię czego »wolno?«”. Na miłość powinno odpowiadać się miłością. Jeśli kogoś kocham, to chcę spełnić to czego on pragnie. Nie myślę wtedy egoistycznie o sobie, ale o tym, kogo prawdziwie kocham.

O. Piotr w swojej konferencji nazwał Niepokalaną słowami: „Przepełniona Łaską”. Maryja, tak jak każdy z nas, została stworzona. Jednak odróżnia Ją od nas fakt, że jest najbardziej podobna do Boga. Jej wola i wola Boga są doskonale zjednoczone. Ona - w pełni otwarta na Boga, my - czasem zamykamy dla Niego nasze serca. Bóg wciąż obdarza nas łaskami, ale nie zawsze je przyjmujemy. Naszą barierą jest grzech, przywiązanie do tego co doczesne. Maryja, nasza Matka i Pośredniczka – za Jej wstawiennictwem kierujemy do Boga nasze prośby, zanosimy dobre uczynki, ale i otrzymujemy łaski, których źródłem jest Bóg.

Konkluzją była rada i zachęta do dawania prawdziwego świadectwa, na wzór św. Maksymiliana. Czcząc Niepokalaną, powinniśmy promieniować na otoczenie, aby wszyscy Ją pokochali, a Jej życie rozwijało się w każdej duszy. Niech nasze wpatrywanie się w Jej wizerunek nie będzie tylko powierzchownym patrzeniem na obrazy, figury. O. Piotr życzył wszystkim, abyśmy potrafili dawać świadectwo własnym życiem.




Kolejną konferencję wygłosił ks. Jacek Pędziwiatr, Asystent MI Diecezji Bielsko-Żywieckiej. W formie prezentacji multimedialnej, zatytułowanej Apel św. Maksymiliana, przedstawił losy Świętego od 19 września 1939r. W tym dniu O. Maksymilian, wraz z trzydziestoma czterema braćmi, został po raz pierwszy aresztowany przez Niemców. Do Niepokalanowa powrócił 8 grudnia 1939 roku. Kolejne aresztowanie miało miejsce 17 lutego 1941 roku. Dalsza część prezentacji obejmowała okres od osadzenia O. Maksymiliana na Pawiaku w Warszawie, aż do heroicznej śmierci – oddania życia za współwięźnia.

Ks. Jacek podkreślił, że nie chce nam przedstawić tylko „suchych faktów” z życia Świętego, ale zaprezentować go jako Świadka Miłości w rękach Niepokalanej. Posłużył się w tym celu wypowiedziami więźniów, którzy zapamiętali O. Maksymiliana, jako kapłana dodającego im otuchy i rodzącego na nowo w ich sercach nadzieję.

Założyciel Rycerstwa Niepokalanej, mężny w znoszeniu zniewag i cierpienia, powtarzał: „To wszystko robimy dla Niepokalanej”. Jak wielką wiarę okazał w tych słowach, wypowiedzianych w miejscu pełnym nienawiści. Pracował ponad siły, był bity przez Niemców do nieprzytomności, ale nie tracił nadziei i trwał przy Niepokalanej. Jego twarz, jak wspomina jeden ze współwięźniów, była łagodna i spokojna.

„Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość.” Miłujący nieprzyjaciół, stanął w obronie tego, który go pobił. Mówił: „Niech Bóg wymierza sprawiedliwość”. Wstawił się za więźniem, który ukradł mu jedzenie. A gdy dostał kawałek chleba, przełamał na pół i oddał część złodziejowi – „On też jest głodny”. To postawa prawdziwie heroicznej miłości do bliźniego – przecież racje żywności jakie dostawali więźniowie były głodowe.

Pod koniec lipca 1941 roku, podczas apelu na obozowym placu, odliczono dziesięciu więźniów na karę śmierci za ucieczkę z bloku. O. Maksymilian wystąpił z szeregu i zwrócił się do Lagerfuehrera Karla Fritzscha z prośbą, aby mógł zająć miejsce współwięźnia, Franciszka Gajowniczka. Jego postawa była wbrew porządkowi panującemu w obozie. Mógł zostać od razu zastrzelony lub doliczony do szeregu skazańców jako jedenasty. Stało się jednak inaczej – Niemcy zgodzili się. W drodze do bloku śmierci , O. Maksymilian choć sam słaniał się na nogach, podtrzymywał więźnia, który nie mógł iść o własnych siłach. Zmarł jako ostatni dobity zastrzykiem z kwasu karbolowego.  Jak wspomina Brunon Borgowiec: „Ojciec Kolbe siedział na posadzce oparty o ścianę i miał oczy otwarte. Jego ciało było czyściutkie i promieniowało.”

Na zakończenie ks. Jacek przytoczył słowa Sługi Bożego Jana Pawła II:  
„Maksymilian nie umarł, ale oddał życie za brata”.



3 lutego 2011

MATERIAŁY FORMACYJNE LUTY 2011


STABAT MATER DOLOROSA


TEKST PISMA ŚWIĘTEGO:

J 19, 25-27
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Rz 8, 35-39
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce na rzeź przeznaczone. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co [jest] wysoko, ani co głęboko, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.

NAUCZANIE KOŚCIOŁA

Konstytucja dogmatyczna o Kościele Soboru Watykańskiego II

W ten sposób także Błogosławiona Dziewica szła naprzód w pielgrzymce wiary i utrzymała wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do krzyża, przy którym nie bez postanowienia Bożego stanęła (por. J 19,25), najgłębiej ze swym Jednorodzonym współcierpiała i z ofiarą Jego złączyła się matczynym duchem, z miłością godząc się, aby doznała ofiarniczego wyniszczenia żertwa z Niej narodzona, a wreszcie przez tegoż Jezusa Chrystusa, umierającego na krzyżu oddana została jako matka uczniowi tymi słowy: "Niewiasto, oto syn twój" (por. J 19,26-27) (LG 58).

Z PISM ŚWIĘTEGO MAKSYMILIANA:

Niepokalana za ziemskiego życia Pisma, t. 2, s. 655 nr 1167

Niewiele mamy pisanych dokumentów z Jej życia na ziemi. Jan św. nazajutrz po przyłączeniu się do Jezusa spotyka Maryję na godach weselnych w Kanie Galilejskiej i tak opisuje Jej wstawienie się za nowożeńcami u Jezusa: "Dnia trzeciego..." (J 2,1-6). On też, jedyny z Apostołów, stał pod krzyżem, obok Matki Bożej i opisuje tę chwilę: "A stały obok krzyża..." (J 19,25-27).



 
WYJAŚNIENIE TEKSTÓW:

Scena pod krzyżem
Ewangelista Jan, jako jedyny szczegółowo opisuje to, co się wydarzyło na Kalwarii. Miedzy innymi wymienia z imienia osoby, które pozostały pod krzyżem po wykonaniu egzekucji. Jako pierwszą z osób, które stały pod krzyżem Ewangelista Jan wymienia Maryję, Matkę Jezusa. Na podkreślenie zasługuję w tym miejscu użycie słowa: „stały”. Choć Jan używa tego określenia w stosunku do wszystkich osób pozostających pod krzyżem, to jednak w szczególny sposób odnosi się ono do Maryi.

Stała...
W tym jednym słowie zawiera się wszystko. Po pierwsze zawiera się cały ból współcierpienia Matki, która patrzy na konanie swojego Syna. Zwróćmy uwagę, że Kościół na określenie Maryi pod krzyżem używa słowa: Dolorosa – Boleściwa, nie zaś Rozpaczająca! My potocznie nazywamy Ją Matką Bolesną. Świadczy to o sposobie w jaki Maryja zniosła to cierpienie. Po drugie ból, który odczuwała Maryja stojąc pod krzyżem, nie złamał jej i nie powalił jej na ziemię. Maryja współcierpiąc pozostała w postawie stojącej, co znamionuje męstwo. Jej „stanie” pod krzyżem oznaczała współczucie, wsparcie, gotowość pomocy, wierność aż do śmierci. Na współuczestnictwo Maryi w męce i śmierci Chrystusa zwracają uwagę dokumenty Kościoła, nazywając Ją: „socia passionis” – „towarzyszka męki” lub „associata passioni sui Filii” – „złączona z męką swego Syna”.

Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?
Patrząc na postawę Maryi pod krzyżem przypominają się słowa św. Pawła z listu do Rzymian. Prawdziwa miłość rodzi nierozerwalne więzy, które po-trafią przetrwać każdą próbę. To właśnie ta miłość kazała Matce stać pod krzyżem Syna. Swoją postawą Maryja pokazuje, że osoby, która prawdziwie kocha Boga nic nie jest w stanie odłączyć od Niego. Maryja mogłaby powtórzyć za św. Pawłem: „we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował”. Maryja swoją postawą uczy nas, że na miłość do końca, do śmierci, można odpowiedzieć jedynie miłością do końca. Maryja pozostając odpowiadając Synowi na Jego miłość zyskuje miano: „Panny wiernej” i „Królowej męczenników”.

Krzyż w życiu
Swoją obecnością pod krzyżem Maryja uczy nas, że prawdziwie chrześcijaństwo mierzy się krzyżem. Prawdziwa wiara sprawdza się w obliczu prze-śladowań, w obliczu choroby, cierpienia, bólu, śmierci. Nie ma chrześcijaństwa bez krzyża, tak, jak nie ma chrześcijanina bez krzyża. Mając w niebie orędowniczkę, która tu na ziemi przeszła szkołę cierpienia, możemy wzywać Jej wstawiennictwa w chwilach dla nas trudnych, w godzinie naszej śmierci i być pewnymi, że stanie pod naszym krzyżem.


ROZWAŻANIE:

Brać swój krzyż
Do tych, którzy pragną być Jego uczniami, Chrystus powiedział: „Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9, 23). Dla ucznia Chrystusa niesienie krzyża oznacza pójście za Mistrzem nawet na śmierć. Dla nas ludzi żyjących w zupełnie innych czasach, wezwanie do dźwigania własnego krzyża pozostaje nadal aktualne, choć może nie oznacza śmierci męczeńskiej. Prawdziwy uczeń Chrystusa musi jednak co dnia umierać dla własnej woli, aby być we wszystkim posłusznym woli Bożej. Życie Apostoła to nie chwilowy entuzjazm, szukanie emocji na modlitwie, wybieranie wspólnot dających poczucie dowartościowania, ale codzienne konsekwentne podporządkowywanie swego życia Chrystusowi. Oznacza to także zgadzanie się na wszystko co Pan zamierza z nami uczynić, nawet jeśli Jego wola niesie ze sobą cierpienie, ból, niezrozumienie otoczenia, czy upokorzenie.

Maryja wzorem
Taką uczennicą była Maryja. Jej dźwiganie krzyża rozpoczęło się w momencie zwiastowania, kontynuowała je podczas narodzin Jezusa w stajni Betlejemskiej, wybrzmiało mocno z ust Symeona podczas ofiarowania w świątyni, podczas ucieczki do Egiptu, gdy wraz z Józefem szukała zagubionego Jezusa, gdy słyszała jak Jezusa odrzuca własny naród. Ostatnim akordem tej drogi było uczestnictwo w męce i śmierci własnego Syna. Dlatego dla Kościoła i dla każdego z nas, nigdy nie przestane być wzorem prawdziwego ucznia Chrystusa, który dźwiga krzyż i idzie za Mistrzem.

Wzór nieosiągalny?
Czy to w ogóle możliwe, aby być tak doskonałym uczniem Chrystusa i naśladowca NMP, żeby donieść swój krzyż do końca i złożyć swoje życie w ofierze? Tak, jest to możliwe, o czym przypomniał nam papież Jan Paweł II 10 października 1982 r. podczas uroczystości kanonizacyjnych na Placu św. Piotra wypowiadając znamienne słowa: „Od dzisiaj Kościół pragnie nazywać świętym człowieka, któremu dane było w sposób szczególnie do-słowny wypełnić słowa Odkupiciela: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13)”.


PYTANIA:

1. Co oznacza, że Maryja „stała” pod krzyżem Chrystusa?
2. Jak rozumiem słowa Chrystusa: wsiąść swój krzyż na każdy dzień?
3. Jak przyjmuję w swoim życiu cierpienie i ból?
4. Czy umiem przyjmować wolę Bożą zawsze i bez zastrzeżeń?
5. Czy umiem być wierny Chrystusowi do końca i pomimo wszystko?

PC


INTENCJA MI NA LUTY 2011

Maryjo, Matko zawierzenia, spraw, aby wszyscy ludzie
powierzyli swoje życie Bogu Ojcu przez Twoje pośrednictwo

Konkurs drwali wyłonił dwóch finalistów zmagań z siekierą.
Reguły były proste: zwycięży ten, kto w ciągu ośmiu godzin wyrąbie więcej drzew.
Pierwszy pracował bez wytchnienia.
- Zwyciężę na pewno! - mamrotał z trudem łapiąc oddech.
Był pewny swego bo „robił” siekierą nieprzerwanie.
Zaś jego rywal co jakiś czas przerywał pracę, to znikał na chwilę, to pojawiał się z kanapką albo kubkiem kawy.
Monotonny stukot siekier uciął ostry gwizdek: sygnał końca rywalizacji.
Komisja policzyła zwalone pnie.
Pierwszy drwal, ten co pracował bez przerwy, powalił dwanaście drzew.
Drugi - nie do wiary - aż osiemnaście!
- Jakżeś to zrobił, co chwilę przerywając robotę? - pokonany przypadł do zwycięzcy z pięściami.
- Robiłem przerwy, żeby naostrzyć siekierę.

Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał - czytamy w Psalmie 37.

Powierzyć Panu swoje życie, oznacza tyle, co oddać mu je w całości. Uczynić to przez pośrednictwo Maryi oznacza z kolei obranie Jej właśnie za wzór zawierzenia.

Przy zwiastowaniu Maryja nie mówi: tak, zgadzam się, mówi coś więcej: Oto Ja, służebnica Pańska. Zwykłe tak, oznacza bowiem: zrobię to, postaram się.
Sługa zaś, to ktoś, kto nie tylko spełnia jakieś zadanie, ale całe życie i całego siebie oddaje Bogu.
W tym zawierzenie niejako przerasta samą tylko wiarę.
Przeciwieństwem zawierzenia nie jest niedowiarstwo, lecz... rozpacz.

Zawierzenie objawia się w pozbyciu się rozpaczy, zwątpienia, zmartwienia i zastąpienie ich chwilą przerwy na spotkanie z Bogiem, na „naostrzenie siekiery”.

JMP


http://www.harmeze.franciszkanie.pl/